Bohaterowie

poniedziałek, 1 września 2014

Link :D

            Przepraszam,ale ostatnio miałam problem z linkami.
                                      >Oto on<
                Zapraszam na pierwszą miniaturkę :D

                                                                                                 Sissi <3 P <3

niedziela, 24 sierpnia 2014

Nowy Blog :D

            Część! Przychodzę do was z linkiem do nowego bloga z miniaturkami. W końcu obiecałam. Pierwsza jednorazówka będzie o Germangie i ukarze się 1 września.

                                                                                                                      Do zobaczenia Sissi <3 P <3

środa, 13 sierpnia 2014

Decyzje,wybory...I....Do zobaczenia....

         Cześć! Ten post nie jest rozdziałem,jednorazówką itp. Piszę go z ciężkim sercem,bo bardzo polubiłam prowadzenie bloga. Od pewnego czasu borykam się jednak z wątpliwościami. Długo o tym myślałam i doszłam do wniosku,że muszę coś zmienić. Odchodzę...Tak...Myślę,że mogliście się tego domyślać. Nie na zawsze. Chcę po prostu zacząć od nowa. Inaczej. Długo się z tym borykałam. Myślałam o za i przeciw. 
1.Blog jest mało popularny 
2.Uważam,że moje opowiadanie nie jest dobre. Wręcz przeciwnie. Jest okropne.
3.Moje opowiadanie po prostu mnie nudzi.

Przywiązałam się do bloga i pisząc to mam łzy w oczach,ale nie potrafię i nie mogę robić czegoś wbrew sobie,a tak jest właśnie z tym opowiadaniem. To jednak nie koniec. Mam zamiar przerzucić się na jednorazówki,one party i krótkie,kilku rozdziałowe historię. Założę nowego bloga i mam nadzieję,że będę na nim szczęśliwsza. Podeślę wam linka do niego,gdy już będzie gotowy. Tego bloga nie usunę.

Proszę by każdy z was kto przeczytał choć jeden rozdział skomentował ten post. To taka ostatnia prośba. 

Dziękuję i przepraszam...

                                                             Do zobaczenia Sissi <3

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Jednorazówka-Fedemiła

 2016 rok  

Młoda dziewczyna szła powoli przez park. Nie przejmowała się tym co dzieje się w okół niej. Wiedziała doskonale,że tu nikogo nie spotka. To miejsce należało do nich i było świadkiem tej miłości. Blondynka usiadła na białej ławce. Westchnęła. W swoim życiu przeszła dużo,ale jeszcze nigdy nie czuła takiego żalu w sercu. Byli tacy szczęśliwi. Dlaczego los im tego poskąpił?


              Rok wcześniej...

            Ludmiła. Młoda,dobra,utalentowana,ale i naiwna osoba. Od dziecka wierzyła w dobroć wszystkich ludzi. Nawet tych którzy z niej szydzili. Dziewczyna nie przejmowała się nigdy swoim wyglądem. Aż za bardzo było jej to obojętne. Kręcone włosy nosiła spięte w byle jakiego koka lub kitkę. Nigdy się nie malowała i najczęściej ubierała się w dresy.
Nie uważała się za urodziwą kobietę. Wręcz przeciwnie. Myślała,że jest po prostu brzydka i taką siebie akceptowała. Ludmiła od dziecka doceniana była za swój głos,a nawet skończyła studia muzyczne. Jedyne czego teraz potrzebowała to praca. Od kilku tygodni chodziła do stacji radiowych i wytwórni muzycznych,jednak nikt nie chciał dać jej pracy. Co więcej-nikt nie czytał nawet jaj życiorysu. Blondynka była załamana i kiedy już traciła nadzieję na jej drodze stanął Federico Resto,syn właściciela dużej wytwórni muzycznej. Poznali się we wspomnianym wcześniej parku. Mężczyzna był zmartwiony kłótnią rodzinną,a kobieta swoimi problemami. Zaczęli rozmawiać,pocieszać siebie na wzajem i poznawać się. Federico ufał nowej znajomej i dlatego opowiedział jej o problemach finansowych wytwórni.
-Tylko wielki hit może nas uratować.
-Wiesz Fede...bo ja...-zaczęła nieśmiało-...Ja jestem muzykiem...i mam piosenkę...
-Naprawdę! Śpiewaj,graj! Proszę...
To była dla Ludmiły ogromna szansa. Mężczyzna od razu zachwycił się jej głosem i utworem,a następnego dnia podpisali kontrakt.


              Następne miesiące mijały na pracy i efektywnych próbach ratowania firmy. Przez ten czas młoda Ferro poznała całą rodzinę Włocha. Pan Resto był jej bardzo wdzięczny za pomoc, z Francescą Resto połączyła je nić porozumienia i sympatii,a z Federico bardzo głęboka przyjaźń. Tylko przyjaźń,chodź blondynka żywiła do niego inne uczucia. On miał jednak narzeczoną-Violettę Castillo. Na początku kobieta była uprzejma,jednak szybko pokazała prawdziwą twarz.
-Nie waż się zbliżać do Fede! Ograniczaj wasze kontakty! Jak nie to ucierpi na tym twoja rodzina!
I tak właśnie Ludmiła w ciągu pięciu miesięcy z radosnej dziewczyny zmieniła się w przestraszoną i na pierwszy rzut oka obłąkaną osobę. Ale nie tylko to się zmieniło. Blondynka zaczęła zakładać bardziej eleganckie i ludzkie ubrania. Zaczęła o siebie dbać,a nawet leciutko się malowała. Kilka razy próbowała powiedzieć Federico prawdę o Castillo,ale na marne.
-Fede...Ona jest zła uwierz mi...
-Lu proszę! Przestań to powtarzać! Viola jest cudowna. Nie mogła by Cię skrzywdzić...
-A nie pamiętasz jak się wściekła,gdy weszła do sali prób,a ty mnie obejmowałeś?
-Przepraszałem Cię za to. Poniosły ją wtedy emocje. Ona wie,że źle zrobiła...
-Violetta mnie szantażuje. Grozi,że zabije mamę...Uwierz mi proszę-powiedziała,a z jej oczu zaczęły płynąć łzy.
-Ludmiła spokojnie...Nie płacz...Proszę-przytulił ją i pocieszał
-Nie wierzysz mi!-krzyknęła i wybiegła z pomieszczenia.
Znalazł ją w parku,do którego niegdyś często chodzili. Płakała. Powiedziała tylko:
-Pomóż mi...Nie daj mnie skrzywdzić...
Wtedy właśnie Federico popełnił wielki błąd. Zawiózł ją do szpitala psychiatrycznego.
-Lu...tutaj odpoczniesz,uspokoisz się. A ja będę Cię odwiedzał.
-Federico. Ja nie jestem wariatką. Zamknij oczy.-wykonał prośbę-Przypomnij sobie jak się poznaliśmy. Pamiętasz jak znalazłeś mój dom i jak przekonywałeś do spotkania,jak śpiewaliśmy razem,jak rozmawialiśmy,jak mówiłeś,że mnie potrzebujesz i,że...
Mężczyzna nie mógł się opanować. Przerwał jej przyciskając swoje wargi do jej ust. Całowali się długo. Bardzo delikatnie i niezwykle namiętnie. Jednak mężczyzna oprzytomniał.
-Przepraszam Cię! Muszę iść. Do zobaczenia.-Włoch szybko zerwał się z miejsca i wyszedł.
Od dawna miał dla blondynki wiele uczuć,które próbował tłumić. Mówił w myślach "Miłością mojego życia jest Violetta". Miał nadzieję,że tu pomogą blondynce. Nie wiedział jeszcze jak bardzo się myli...


      Miesiąc później...

 Przez ten czas dużo się zmieniło. Federico odwiedzał Ludmiłę regularnie,nie był jednak zadowolony z jej postępów. Dziewczyna jednego dnia tryskała radością i energią,a następnego była apatyczna i melancholijna. Nie rozumiał co się dzieje. Lekarz mówił,że jej stan jest ciężki i leczenie będzie trwać długo.

Tego dnia Federico miał spotkanie z nową artystką,którą reprezentować miała ich rodzinna wytwórnia.
-Dobrze Melindo-powiedział bo omówieniu wstępnej umowy-Posłuchajmy jeszcze twojej nowej piosenki.
Mężczyzna podszedł do pulpitu i wcisnął play,lecz ku zaskoczeniu zebranych z głośników dało się słyszeć głos Violetty i jakiegoś mężczyzny.
-A co jeśli zacznie sypać?
-Nawet jeśli ta pokraka Ludmiła powie coś Federico to on nie uwierzy. Jest we mnie wpatrzony. On je mi z ręki. A ona jest w wariatkowie.
-Przecież doskonale wiesz,że nie jest szalona?!
-Kretynie! Płacę lekarzom by podawali jej silne leki i narkotyki. Wszyscy myślą,że zwariowała. Nie uda jej się pokrzyżować moich planów. Zniszczę całą rodzinę Resto i wszystko co jest im bliskie. Szczególnie tą firmę,a później uciekniemy z pieniędzmi do Tunezji,albo innego dalekiego kraju i będziemy żyć popijając drinki na plaży.

Kiedy mężczyzna to usłyszał to aż się w nim zagotowało. Nic nie powiedział. Po prostu wyszedł z sali pozostawiając swoich towarzyszy w osłupieniu. Błędy,które popełnił,uderzyły w niego niczym fala tsunami. Nie uwierzył w słowa Ludmiły. Nie uwierzył? On zamknął ją w psychiatryku. Poprosił też o rękę najpodlejszą kobietę w całej Argentynie.
Już nie szedł. Teraz biegł przez firmowe korytarze. Chciał jak najszybciej pojechać po Lu. Zabrać ją z tamtego miejsca.
"Nareszcie rozumiem czemu raz była taka energiczna,a raz jakby nie obecna. Przecież oni ją tam trują! Boże! Oby mi tylko wybaczyła"
Z rozmyśleń wyrwało go uderzenie z prawej stron. Natychmiast spojrzał w tym kierunku.
-Misiu! Gdzie tak biegniesz?-spytała słodziutko Violetta
-Zostaw mnie!-krzyknął
Po chwili przyszło mu jednak na myśl,że czyny tej intrygantki są karalne i nie może dać po sobie poznać,że ją zdemaskował.
-Wybacz Violu. Mam zły dzień. Śpieszę się. Pa.
-Dobrze...-usłyszał jeszcze za sobą


               2 godziny później...

       Blondynka leżała skulona na łóżku w swoim pokoju. Zastanawiała się co będzie dalej. Wiedziała,że nie może tu zostać. Wiedziała też,że miłość jej życia-Federico-nie wierzy w jej słowa. Z jej oczu popłynęły słone łzy. Po kilku minutach do jej uszu dobiegło skrzypienie otwieranych drzwi. Nie chciała wiedzieć kto to. Skuliła się jeszcze bardziej i zakryła twarz rękami. Słyszała kroki,a później poczuła jak ktoś delikatnie gładzi ją po plecach. Ręka "intruza" przeniosła się powoli na jej włosy,a w następnym momencie poczuła w tym miejscu czyjeś usta.
-Lu...Wybacz mi...
Dziewczyna nie drgnęła.
-Przepraszam,że Ci nie uwierzyłem,że karciłem Cię za obrażanie Violetty. Wybacz mi,że Cię tu przywiozłem.
Niebieskooka powoli uniosła głowę i spojrzała w oczy chłopaka,a ten zaczął ocierać jej łzy.
-Znasz już prawdę?-spytała łamiącym się głosem-Wierzysz mi?
-Oczywiście-przytulił ją-Wybacz mi,że otworzyłem oczy tak późno.
Trwali w uścisku dłuższą chwilę. Mężczyzna lekko odsunął blondynkę od siebie i spojrzał w jej wciąż załzawione oczy.
-Ludmiło...Muszę Ci coś wyznać. Już od dłuższego czasu nie wiem co się ze mną dzieje. Myślałem...Byłem pewien,że kocham Violettę. A ty...-przerwał na moment-...Zjawiłaś się w moim życiu tak niespodziewanie i zrobiłaś w nim prawdziwą rewolucję.-oboje uśmiechnęli się na to wspomnienie.-Uratowałaś mój rodzinny interes...,stałaś się mi bardzo bliska...
-Co chcesz przez to powiedzieć...?
Mężczyzna wstał i złapał ręce blondynki w swoje,a ta również uniosła swoje ciało ku górze.
-Ja nie wiem co mi zrobiłaś,ale...dajesz mi tyle szczęścia i miłości. Chcę,żeby to było prawdą...Wiem,że myślisz,że to nie możliwe,że kochałem Violettę. Sam tak myślałem. Ale mój związek był omamiony kłamstwem. Oszukała mnie ładna twarz i słowa,które uważałem za prawdziwe.
Ludmiło nie mogę już dłużej...Kocham Cię...
-Ja też cię kocham...Całym sercem...
Włoch przyciągnął dziewczynę do siebie. Otarł ostatnią spływającą po jej policzku łzę i powoli zbliżył swoją twarz do jej twarzy. Ich usta szybko połączyły się w pocałunku,stanowiły teraz jedno. Ich ciała połączyły się w jedno. Ich życia połączyły się w jedno...

                                            2016 rok...

Kobieta westchnęła ponownie. Wstała z ławki i skierowała się do mostku nad małym jeziorkiem. To miejsce wzbudzało tyle wspomnień. To tutaj jej się oświadczył. Pamiętała to doskonale...



Był ciepły,słoneczny dzień. Bardzo podobny do tego,który jest dziś. Siedzieli na wspomnianym wcześniej mostku. Śmiali się,rozmawiali,całowali i przytulali. Nagle on powiedział:
-Wiesz,że bardzo Cię kocham i jestem przy tobie bardzo szczęśliwy?
-Wiem. Ja też jestem szczęśliwa. Zawsze Cię kochałam.
-Nie chcę by coś nas rozdzieliło. Chcę spełnić twoje marzenia o rodzinie,o dzieciach.
-Wierzę,że któregoś dnia mi to dasz. Wiesz jak bardzo pragnę być matką.
-Kochanie,jest sposób by spełnić to marzenie...Kocham Cię i w imieniu miłości pytam dziś czy zgodzisz się za mnie wyjść? Czy zgodzisz się zostać panią Resto?
-Tak...Oczywiście,że tak...

Wtedy byli tacy szczęśliwi. Oddychali miłością. Po prostu nią żyli. Oświadczył jej się trzy miesiące po tym jak wyznał jej miłość. Nie chcieli czekać ze ślubem. Gdyby wszystko było takie jak wcześniej odbył by się równo za tydzień. Wszystko było gotowe. Kościół,przyjęcie weselne. Miała już nawet suknię ślubną. Co doprowadziło do tego,że teraz nie przygotowuje się do ceremonii,tylko ucieka od rodziny i przyjaciół,chcąc powspominać? Federico. Straciła wszystko w ciągu jednej doby. Nie miała pojęcia co będzie dalej.
Dotarła do celu. Wsparła się o barierkę. Dotknęła swojego,jeszcze płaskiego,brzucha i ponownie wybuchła płaczem.

                 2 tygodnie wcześniej...

Blondynka siedzi w szpitalnej poczekali wraz z Francescą i Ferdynandem Resto. Jeszcze wczoraj spędziła z narzeczonym uroczy i upojny wieczór,a dziś drżała o jego życie. To wszystko zdarzyło się przez jakiegoś szaleńca,który biegał przez centrum Buenos Aires z bronią w ręku. Wystrzelił tylko raz. I jak na złość trafił akurat w Federico. Przeszedł operację i lekarze póki co nie pozwalają go odwiedzać.
Fran dostrzegła idącego korytarzem lekarza.
-Co z nim? Można go zobaczyć?
-Jego stan jest stabilny,a wręcz bardzo dobry. Za kilka dni powinien zostać wypisany. Można go odwiedzać,ale po jednej osobie. Rozmawiałem z nim i chce porozmawiać z niejaką Ludmiłą Ferro.
-Idź-powiedział po chwili jej przyszły teść
Niebieskooka wstała z krzesła i zapukała do drzwi szpitalnej sali.
-Proszę-usłyszała cichy głos
Otworzyła drzwi i weszła w głąb pokoju. Na łóżku leżał jej ukochany. Podeszła do niego i pocałowała delikatnie.
-Nigdy więcej mnie tak nie strasz. Jak się czujesz?
-Dobrze skarbie. Nie martw się.
Rozmawiali tak póki nie przyszedł lekarz i nie poprosił o rozmowę z pacjentem. Co mu powiedział? Coś strasznego. Szczególnie dla mężczyzny,który lada moment ma brać ślub. Słowa te były dla niego wyrokiem. Bo co mógł zrobić? Nic. Miał unieszczęśliwić kogoś kogo kocha? Nie...nie potrafił by. Dlatego kiedy szczupła blondynka odwiedziła go ponownie usłyszała z jego ust:
-Ludmiło. Jesteś dla mnie bardzo ważna. Zawsze byłaś. Ten wypadek coś mi jednak uświadomił. Ja...Nie kocham Cię...-te słowa ledwo przeszły mu przez gardło.
Blondynka spojrzała na niego dziwnie.
-Jak to? To żart? Nie wierzę Ci...
-To nie żart. Wybacz mi,ale muszę to zrobić. Cierpiała byś u boku mężczyzny,który Cię nie kocha.
Dziewczyna zaczęła płakać.
-Dlaczego dziś?-ledwie mówiła-Miałeś tysiąc okazji żeby mnie zostawić?! Miałeś tysiąc okazji żeby wybrać kogoś innego?! Dlaczego dziś?! Dlaczego dwa tygodnie przed naszym ślubem?-powiedziała przez łzy i wybiegła z sali.
Federico też cierpiał. Myślał,że serce mu pęknie z żalu. Powiedział jeszcze po cichu do siebie,do niej lub Boga:
-Wybacz mi Ludmiło...Nie mogę dać Ci tego czego pragniesz najbardziej i tego o czym marzysz...Nie mogę dać Ci dziecka... 


                                              2016 rok...

To nie było jednak ich ostatnie spotkanie. Widzieli się wczorajszego przedpołudnia na końcowej rozprawie Violetty Castillo. Oboje byli świadkami w jej sprawie. Sąd skazał ją za zabójstwa,szantaże,oszustwa itp. na 25 lat pozbawienia wolności. Okolicznością łagodzącą było to,że kobieta miała zaburzenia psychiczne. Wtedy widzieli się po raz ostatni. Ludmiła nie wiedziała jeszcze wtedy,że jest przy nadziei. Jakie było jej zdziwienie kiedy po tym jak źle się poczuła lekarz oznajmił jej:
-Ludmiło jesteś w ciąży...Przyjdź do szpitala na badania i zażywaj te witaminy.
Wiedział o tym tylko jej najlepszy przyjaciel-Leon. Tylko on znał też prawdziwe powody wyjazdu Federico z kraju. W głowie blondynki wciąż huczy ich ostatnia rozmowa.
-On nie chce mnie widzieć. Nie zechce dziecka...
-Lu posłuchaj...Tylko ja wiem czemu Cię zostawił. 
-Nie tylko ty...On mnie nie kocha...
-Ale..
-Taka jest prawda Leon...
-Chwil...
-Nic na to nie poradzisz...
-Postrzał tego przechodnia na ulicy sprawił,że Federico nie może mieć dzieci!-wypowiedział jednym tchem.
-Jak to?!
-On dziś wylatuje do innego kraju. Ja też nie wiem gdzie. Musisz mu powiedzieć o ciąży. Wam jest pisane szczęście...

Jednak jej się nie udało. Spóźniła się. On wyjechał,a ona nie mogła nic zrobić. Pomyślała,że szczęście nie jest im pisane jak powiedział Leon. Nie wiedziała co dalej. Po raz kolejny tego dnia westchnęła. Nagle usłyszała krzyk:
-Ludmiło...!
Znała ten głos. To jego głos. Błyskawicznie się odwróciła. Ujrzała go. Stał tam. Chociaż nie już nie. Teraz biegł w jej stronę. Ludmiła też biegła. Po krótkiej chwili wpadli sobie w ramiona. Ich usta znów stanowiły jedność.
-Federico...Wróciłeś...
-Leon mnie znalazł...
-Wiesz o...?
-Wiem.-powiedział stanowczo-Będziemy rodzicami!!!
Uśmiechnął się bardzo szeroko i podniósł kobietę swego życia do góry. Patrzył jej w oczy. Zatopił swoje usta w jej ustach. Znów stanowili jedność. 


                                            KONIEC 
                                                 ***

Witam po długiej przerwie ;)
Jak mijają wam wakacje?
Oto taka sobie jednorazówka. Nie o Germangie,ale jakoś tak wyszło. 
Mam nadzieję,że się podoba :D 
Następny rozdział -5 komentarzy 
Pozdrawiam ;)


                                                                                   Sissi <3
                                               

środa, 23 lipca 2014

Rozdział 8 + info

        -A teraz kto kogo oszuka?
-Ja nie nie mam takiego zamiaru...A ty? Znowu mnie oszukasz?
-Nie...Nie dziś...
Przez dłuższą chwilę patrzył na mnie w milczeniu. Chyba przestanę tu przychodzić. Ciągle go spotykam. Mam dość. Chociaż nie. To moje miejsce. Przychodzę tu od dziecka i nie zrezygnuję z tego.
-Czy mam coś na twarzy?!-zawołałam udając oburzoną.
Może jeśli będę nie uprzejma,wulgarna,nie okrzesana to się odczepi i zniechęci?
-Ja się tylko przyglądam pięknej kobiecie.
Znów to zrobił. Zawstydził mnie. Już któryś raz z kolei. Mam wrażenie,że robi to świadomie. Co więcej, to mu chyba sprawia satysfakcję. Tak. Bez wątpienia widok moich czerwonych policzków go satysfakcjonuje.
-Tak...-próbowałam zmienić temat-...Co u siostry?
-Przyjedzie do Buenos Aires w sierpniu. To nasze rodzinne miasto,ale kilka lat po...śmierci taty mama zdecydowała,że przeprowadzimy się do Meksyku. Ja wróciłem 5 lat temu na studia. Bardzo brakowało mi Argentyny.
-A Marina? Nie brakuje jej Buenos Aires?
-Ona...cóż...Lubi tu przebywać,ale za swój dom uważa Meksyk. Rozumiesz...Kiedy się przeprowadzaliśmy miała tylko kilka lat. To tam spędziła większość swojego życia. Mamie po wypadku było ciężko,a w Meksyku miała siostrę i rodziców. Moja mama jest Meksykanką,a tata był Argentyńczykiem. A co u twoich rodziców?
-Pracują. Za tydzień wyjedziemy do Kolumbii,ale to pewnie wiesz od Marii. Mieszka tam siostra taty. On jest Kolumbijczykiem,a mama Hiszpanką. Spotkali się po raz pierwszy właśnie tu-w Argentynie- i uznali to za znak. Zbudowali dom,wzięli ślub i założyli rodzinę. Za swoją ojczyznę uważam Argentynę,chodź wiem,że na prawdę w połowie jestem Hiszpanką,a w połowie Kolumb...-przerwałam dostrzegając jego duże,czekoladowe oczy wpatrzone we mnie.
 Zaczął zbliżać twarz do mojej twarzy. Kiedy nasze usta dzieliło kilka milimetrów wyprostowałam się. Nie mogłam. Nie mogłam jej tego zrobić.
-Przepraszam. Nie możemy...
-Ale ja ciebie ko...
-Nie kończ-przerwałam mu-Jesteś z moją siostrą...
Przez chwilę nie odezwał się ani słowem. Wydawało mnie się,że dostrzegłam na jego twarzy cień uśmiechu.
-Przyjaźń?-spytał
-Przyjaźń-odparłam pewnie-Muszę już iść.
-Angeles..-złapał mnie jeszcze za rękę i odwrócił w swoją stronę-Wiec,że nigdy o tobie nie zapomnę...
Po tych słowach poczułam jego ciepłe usta na moich...
                                                           * *  *                                      )

Witajcie po długiej przerwie ;)
Rozdział jest krótki,ale lepsze to niż nic. Prawda?
Od 25 do 8 jestem na obozie harcerskim. Z tego powodu rozdział się wtedy nie pojawi.
No i Angie nie uniknęła Germana ;)
Rozdział 9-5 komentarzy i nie ma zmiłuj 
Pozdrawiam ciepło :D 
                                                                                           Sissi


wtorek, 8 lipca 2014

Rozdział 7

    Muzyka. Dla niektórych nuty i puste słowa,dla innych melodia i rymowanki. Dla mnie życie,pasja i spokój. Muzyka to dla mnie rzecz bez której nie potrafiłabym żyć,którą wyrażam emocje i dzięki której odrywam się od okrutnego świata. Muzyka to priorytet w moim życiu i dlatego tak często do niej uciekam. 
Siedzę w fotelu i popijając łyk zimnego kakao spoglądam na świat za oknem. Jak zwykle tętnił energią. Tak było zawsze. Nie ważne czy wiosna czy zima. To była taka miejska rutyna. Uwielbiałam ją obserwować. Czasami działo się coś spontanicznego. Na przykład w zeszłym tygodniu byłam świadkiem dość zabawnej sytuacji. 
Otóż młoda,zabiegana kobieta szła ulicą odbierając już trzeci z kolei telefon. Roztargniona nie załuważyła idących z naprzeciwka mężczyzn. Wpadła na nich.
-Jak chodzisz!-krzyknęła owa dziewczyna
-Ja! To twoja winn...-urwał-...Ty! Co tu robisz?! Śledzisz mnie?! 
-Ciebie! Wolałabym wyjść za Arnolda niż cię śledzić!
-Czemu więc się nie wyprowadzisz?-powiedział trochę ciszej lecz wciąż nerwowo.-Nikt Cię nie lubi Meliso...
-To tak samo mój jak i twój dom! Wiesz co?! Nie znoszę Cię!
-To ja cię nie cierpię!-wykrzyknął i w tym momencie ją pocałował,a ona machała śmiesznie rękami.
Pomyślałam wtedy,że to nawet piękne zakończenie. Zupełnie jak z melodramatu. I właśnie wtedy niejaka  Melisa zaczęła okładać obu mężczyzn torebką wrzeszcząc przy tym:
-Jeszcze raz mnie dotkniesz to Cię uduszę! 
Z okna salonu sytuacja ta naprawdę wyglądała komicznie. 


Dzisiejszego dnia nic ciekawego się nie dzieje. Jestem sama w domu. Maria wyszła gdzieś z Olivią i Paolą*,mama w pracy,a tata w delegacji. Wstaję odstawiam kubek do kuchennego zlewu i chwilę po tym siedzę przy fortepianie. Zaczynam grać,a moja piosenka coraz bardziej mnie się podoba.


 Te marchaste sin palabras, cerrando la puerta 
Justo cuando te pedia, un poco mas 
El miedo te alejo del nido, sin una respuesta 
Dejando un corazon herido, dejandome atras 

Y ahora me muero de amor si no estas 
Me muero y no puedo esperar 
A que vuelvas de nuevo aqui 
Junto a mi, con tus besos 

Es que me muero de amor si no estas 
Me muero y no puedo esperar 
Necesito tenerte aqui, junto a mi 
Sin tu amor no puedo seguir 

Entre tus papeles descubri una carta 
Solo en lineas apretadas, frases sin razon 
Dices que el motivo fue la falta de aire 
Si siempre te dejo ser libre, sin una condicion 

Y ahora me muero de amor si no estas 
Me muero y no puedo esperar 
A que vuelvas de nuevo aqui 
Junto a mi, con tus besos 

Es que me muero de amor si no estas 
Me muero y no puedo esperar 
Necesito tenerte aqui, junto a mi 
Sin tu amor no puedo seguir 

Dime que no es verdad, que voy a despertar 
Cerca de tu piel, igual que hasta ayer 

Porque me muero de amor si no estas 
Me muero y no puedo esperar 
A que vuelvas de nuevo aqui 
Junto a mi, con tus besos 

Es que me muero de amor si no estas 
Me muero y no puedo esperar 
Necesito tenerte aqui, junto a mi 
Sin tu amor no puedo seguir

-Piękna piosenka-usłyszałam za plecami
-Maria-no po prostu cudownie. Dlaczego mam takiego pecha?
-Tak siostrzyczko. Powiedz mi lepiej przez co,a raczej kogo tak umierasz z miłości?
-To tylko tytuł ...-dukałam-...bez znaczenia
-Tak,tak...Takich ballad miłosnych nie pisze się bez powodu i uczuć. Kto to? 
-Nikt. Jak tam było w kinie? Jak film?-położyłam się na łóżku 
-Nie zmieniaj tematu!-położyła się koło mnie
-Daj spokój!-walnęłam ją poduszką 
-O ty!-oddała mi 
I właśnie tak zaczęła się nasza mała poduszkowa bitwa. 

                            Następny dzień...

Właśnie przystanęłam na ulicy,bo popatrzeć trochę na sklepową wystawę. Były na niej różnorodne przedmioty. W pierwszym oknie duże i małe zegarki,zegary ścienne i takie z kukułką. W drugim dostrzegłam wisiorki,kolczyki,bransoletki. To dosyć drogi jubiler. Trzecie okno było mi dobrze znane. Księgarnia. Często do niej zaglądałam. W następnym dostrzegłam ubrania. Spódnice,bluzki,buty. Wszystkie były piękne,ale tylko jedna sukienka wywarła na mnie wrażenie. Była niebieska,a właściwie granatowa,przed kolano. Z ciasną górą i rozszerzająca się od pasa w dół. Była niezwykła. Kupiła bym ją gdyby nie to że nie miałabym gdzie w niej pójść. W rodzinie nie było planowane żadne wesele,chrzciny,czy jakakolwiek uroczystość. Westchnęłam i ruszyłam dalej. Po kilkunastu minutach doszłam do ławki w moim ulubionym parku. Rozsiadłam się na niej wygodnie. Był ciepły jak na porę roku dzień. Nagle usłyszałam za plecami:
-Witaj Angeles...-nie no znowu on?! Dlaczego?!
Odwróciłam głowę w stronę źródła głosu.
-Cześć. Niesamowite. Znowu Cię tu spotykam.-powiedziałam 
-Tak to prawda. Ale ostatnio mnie oszukałaś...-odrzekł powoli.
-A teraz?
Odpowiedziało mi milczenie 
-A teraz kto kogo oszuka?....

                                                                         * * * 

No i jest rozdział :D 
Opóźniony,ale jest ;)
Wiem,że potworni nudny,ale brak weny mnie wykańcza...
Przepraszam...
Jest aż tak źle...?

Piosenka Angie- "Me muero de amor" Natalia Oreiro 
*-przyjaciółki Marii 

Nie wiem kiedy next albo jednorazówka,chodzi o dostęp do netu :(
Na obóz jadę 25 lipca,a wracam 9 sierpnia,więc wtedy rozdziału nie będzie na 100% 
Co wolicie na następny post? 2 część "W twoich oczach dzień i noc są takie same" czy rozdział?
Next-4 komentarze i nie ma zmiłuj.
Pozdrawiam ;)
    
                                                                                                                                                     Sissi <3


piątek, 4 lipca 2014

Jeżeli chodzi o rozdział...\

Jeżeli chodzi o rozdział to.....Może  pojawić się w poniedziałek. Może. To zależy od was. Pod poprzednim postem czyli jednorazówką miały być 4 komentarze. Jest jeden. To nie fajne uczucie. Zaglądam z nadzieją na wasze opinie a tu co? 1 kom. Rozdział (nie 2. cz. jednorazówki) jest napisany i w poniedziałek(będę mieć dostęp do dobrego netu) może być opublikowany ale musicie spełnić warunki. Do niedzielnego wieczoru pod "W twoich oczach dzień i noc są takie same" muszą być 4 komentarze. To nie dużo. Proszę :D
Myślałam o jakimś konkursie,ale puki co jest was za mało :(


Pamiętajcie - 4 komy

PS. Może być więcej ;)
   
                                                                                                            Sissi <3

wtorek, 1 lipca 2014

Jednorazówka "W twoich oczach dzień i noc są takie same..."

Info: 
Akcja tego opowiadania dzieje się w latach 80 
Do napisania tej jednorazówki zainspirowała mnie telenowela pt. "Esmeralda"                       


           Mężczyzna ubrany w białą koszulę,czarną kamizelkę i drogie spodnie spaceruje po swej posiadłości. Ranczo jest duże więc ma co robić. Zawsze lubił tu przebywać. Niestety jest to jedna z niewielu rzeczy jakich los mu poskąpił. Na pierwszy rzut oka miał wszystko. Wywodził się z dobrego,bogatego domu,miał rodzinę,ukończone studia medyczne. Był jedynym spadkobiercom swojego ojca i matki. Wszystko co należało do rodziny-ogromny dom w stolicy,firma,pieniądze,słynne ranczo-cassa grande-,na którym się znajdował i nazwisko rogowe-w przyszłości mają należeć do niego. To on ma zostać "Przyszłym Panem Castillo". Dlaczego? Odpowiedź jest prosta. Ponieważ niezwykle piękna,dobra,ale i chorobliwa kobieta imieniem Blanka,żona Federico Castillo,przed 23 laty urodziła właśnie jego. Zdrowego chłopca,Germana Castillo,na którego tak bardzo czekał pan domu i z którego później był tak bardzo dumny. 
Ale czy na pewno to wszystko należało się właśnie jemu?    


Drobna,dwudziestotrzyletnia kobieta siedziała na maleńkiej łące przy wodospadzie. Nasłuchiwała odgłosów,które wydaje woda i las. Wąchała kwiaty. Dotykała ziemi. Uwielbiała to robić i choć każde to odczucie było jej już dobrze znane to kochała przeżywać je na nowo.  W oczach Angeles dzień i noc są takie same. Dobrze rozwinięte zmysły starały się zastąpić brak jednego z nich. Wychowywała się tu. Do dziecka znała las,łąkę,swoją chatę,drogę do miasta i ludzi. Dlatego właśnie po swoim terytorium potrafiła bezbłędnie się poruszać,a nawet biegać. Mimo swojego kalectwa była szczęśliwa. Miała prawie wszystko czego potrzebowała do życia. Dach nad głową,strawę,swoje rośliny i zwierzęta,przyjaciół. Nigdy nie poznała swoich rodziców,ale ma cudowną opiekunkę-Domingę. To właśnie ona od małego zajmowała się chorą i w dodatku nie swoją córką. Czy Angie o tym wiedziała? Oczywiście,że tak. Była wdzięczna kobiecie,która pomogła jej przyjść na świat,a później dała jej całą swoją miłość. Żyły ubogo,ale nie jednej,ani drugiej to nie przeszkadzało. Pytanie brzmi tylko co by się stało gdyby to wszystko okazało się kłamstwem? Wybrykiem losy i ludzkim błędem? Zwykłą pomyłką? Co gdyby w przeszłości doszło do tragedii? Gdyby jej ojciec wcale nie zginął w pracy,a matka przy porodzie? Gdyby wcale nie była biedna? Gdyby okazało się,że jest córką bogatego i szanowanego biznesmena?



-Synu!-słyszę- Dopiero przyjechaliśmy,a ty już idziesz na polowanie? 
-Mamo przecież wiesz że to sport. Taka rozrywka. 
-Ładna mi rozrywka. To barbarzyństwo zabijać zwierzęta. 
-Ale o to w tym chodzi...Niech Ci będzie. Obiecuję,że spróbuję nie polować więcej niż raz na tydzień. 
-Skoro przyrzekasz.-uśmiechnęła się ciepło-Idź już i wróć na obiad. 
Wziąłem strzelbę,przebrałem się i już miałem wyjść,kiedy usłyszałem: 
-Uważaj na złodziei. Pełno ich tu. Dziś też ukradli trochę truskawek.
-Dobrze tato. Wrócę na obiad. Pa.
Truskawki. Dlaczego wszyscy się ich czepiają? I tak wszystkich nie zjemy,więc co się stanie jeżeli ludzie kilka zerwą? Przecież nie zbiedniejemy od tego? 

Widzę ptaka. Strzelam w jego kierunku i nagle słyszę krzyk. Okrzyk przerażenia. Kieruję się ku jego źródła. Ścieżka,lasek i już. Znajduję się na polance z wodospadem. Tak tu ładnie. Woda,kwiaty,skały,drzewa. Moment...Co z właścicielem krzyczącego głosu? Odwracam się gwałtownie,a moim oczom ukazuje się drobna blondynka. Patrzy w moim kierunku,ale tak dziwnie. Dlaczego krzyczała? Nim zdążyłem zadać to pytanie dostrzegłem czerwone owoce w jej rękach. Tryskawki. I nim się obejrzałem z moich ust wypadło:
-Chyba znalazłem złodziejkę tryskawek...!


       Kilka minut wcześniej...

-Angie! Księżniczko! Przyniosłem ci coś! 
-Co to?-spytałam radośnie.
-Są pyszne,czerwone...'
-Truskawki?
-Tak...!!!
-Kupiłeś je dla mnie?
-Nie kupiłem...Zerwałem w ogrodzie państwa...-mówił powoli mój przyjaciel 
-To kradzież,a kraść nie wolno.-stwierdziłam
-Ale królewno...To tylko kilka owoców...Mają ich mnóstwo,a ty jesteś taka dobra i Ci się należą.
-No już dobrze Leon*. Spróbuję. Na pewno są słodziutkie. 
-Tak, właśnie takie są.
Rozkoszowałam się smakiem truskawek,gdy usłyszałam przeraźliwy huk. 
-Leon co się dzieje?
Odpowiadała mi cisza. Co się stało? Do moich uszu dobiegł szmer jednak nikt się nie odezwał. Dopiero po dłuższej chwili usłyszałam:
-Chyba znalazłem złodziejkę truskawek...
Bałam się. Miałam gęsią skórkę,a ze zdenerwowania zgniotłam na miazgę i pogubiłam wszystkie trzymane w rękach truskawki...


                   * * *

Witam! 
Mam mało czasu i słaby internet,dlatego nie wiem kiedy rozdział lub następna część jednorazówki. Jest szansa,że może w poniedziałek,ale raczej bardzo mała :(
Jak wam się podoba opowiadanie? 
Jak już mówiłam jest oparte na telenoweli "Esmeralda" ;)
Zaglądajcie do zakładki :D
Next- 4 komentarze :)
To nie dużo...dacie rade :P
Do zobaczenia i miłych wakacji :D
      
                             Sissi <3


sobota, 21 czerwca 2014

Jednorazówka "Klątwa" cz.III

                                      "3 lipca 2020 rok"

Śmierć bliskich to straszne uczucie. Szczególnie jeśli odczuwa się je tak często. Myślałam wtedy,że życie się na mnie uwzięło. Że chce mi wszystko zabrać. Teraz jest inaczej. Teraz myślę inaczej. Przecież los dał mi wiele. Męża,dzieci,wymarzoną restaurację i debiut muzyczny. Można zazdrości mi,że wszystko mam,czego chcę. Ale cóż kiedy ja więcej chcę?

                                  "8 październik 2017 rok"

-Jak chodzisz!-krzyknął jakiś mężczyzna
Nie zważając na jego słowa szłam dalej.Śpieszyłam się. Moim celem było dostać się do szpitala "Matki Teresy" w Buenos Aires. Jadę tam z powodu Annabeth. Zadzwonili ze szkoły. Zemdlała.

                                                 * * *

-Doktorze co jej jest?
-To białaczka. Zostało jej sześć miesięcy życia. Przykro mi.

                                               * * *

-Jak się czujesz?
-Lepiej. Mamo co mi jest?
-To...to...bi...-nie mogłam tego powiedzieć-...To białaczka. 


         Pół roku później...

Odeszła. Moja mała córeczka. Już nie spojrzę w jej niebieskie oczęta. Nie pogłaszczę jej bo blond czuprynie,którą tak często upinała w różnorodne warkocze i kłosy. Przegrała walkę. Jestem zrozpaczona.

                                     "4 listopada 2018 rok"

-Za dużo pracujesz kochanie.-powiedziałam przytulając męża 
-Nie przesadzaj. Praca to oderwanie od śmierci córki.

                                               * * *               

-Co z nim doktorze?-spytałam obejmując Violę
-Miał zawał. Czy robił coś stresującego?
-Przez ostatnie pół roku harował jak wół.
-To wszystko wyjaśnia. Przykro mi,ale nie udało nam się go uratować. 

                                      "11 sierpnia 2019 rok" 

-Mamo jestem w ciąży...Thomas mnie zostawił...-wyznała cicho Violetta 

                                 "15 kwiecień 2020 rok"

Z sali porodowej wyszedł lekarz.
-Panienka Violetta urodziła córkę. Niestety obrażenia po wypadku są ciężkie. Odejdzie tej nocy.

                                              * * *

-Córeczko będzie dobrze. To cud,że masz zdrowe dziecko.
-Tak daj jej na imię. Milagros czyli cud. Zaopiekujesz się nią?
-Oczywiście.
-Opowiedz jej kiedyś o mnie-powiedziała i odeszła...  

                                   "30 czerwca 2020 rok"

Dym. Płomienie. I ten potworny jazgot wozów strażackich.
-Gdzie jest Mili?!
-Spokojnie. Wszyscy którzy byli w środku zginęli.
-Nie!-padłam na kolana-Nie ona! Wyszłam tylko na godzinę! Niania miała się nią opiekować! Milagros wróć do mnie! 

                                      "3 lipca 2020 rok"

         2 godziny wcześniej....

Załatwiłam wszystko związane z pogrzebem. Nie miałam już dla kogo żyć. Spojrzałam ostatni raz na nagrobki mojej rodziny.
-Już niedługo się spotkamy...           

        Teraz...

Zawsze myślałam,że jestem przeklęta. Teraz wiem,że w życiu zaznałam wszystkiego. Radości i smutku. Miałam rodzinę,spełnione marzenia. Byłam szczęśliwa. Przecież nie ma radości bez smutku. Bóg tak planuje życie by było dobrze. Taki jest los-przewrotny. Skoro miałam w życiu wszystko to znaczy,że nie powinnam czuć się pokrzywdzona. Zrozumiałam. Zrozumiałam to co miałam zrozumieć. 
-To nie klątwa,to plany Boga,przeznaczenie,równowaga.-powiedziała i skoczyła.


                                      * * *
Ostatnia część jednorazówki za nami ;)
Historia miała pokazać,że życie nie zawsze jest sprawiedliwe i trzeba umieć dostrzec szczęście. 
Mnie się podoba :D
Jak w poprzednim poście mówię,że nie wiem kiedy rozdział.
Mam pomysł na jednorazówkę ;)
Chcecie? 
Proszę komentujcie :P 
Next za 3 komy 
Nie podoba mnie się że jednorazówkę skomentowała tylko jedna osoba ;( 
Na serio i bez żartów-Next za 3 komentarze 
Pozdrawiam :D 

                                                                  Sissi <3


Pierwszy 1000 ;)



Wczoraj w okolicach 19.00 wybiło 1000 wyświetleń!
 To cudowne że jest was tak dużo!
 Bardzo dziękuję wszystkim,którzy poświęcają czas na moje wypociny 
Przepraszam za brak rozdziału,ale jakoś nie potrafię go skończyć (czyt.zacząć) 
Jednorazówka jest już skończona,ale komentarze pod rozdziałem wskazuję że jej nie chcecie ;( 
Miały być 4 jest 1 :(
Ostatnio mam wenę na one party ;)
Jeżeli nie uda mnie się skończyć rozdział w tym tygodniu,to wstawię jeszcze jedną. 
W weekend nie ma mnie w Łodzi,ponieważ jadę na biwak.
Jeżeli chodzi o wakacje to może być problem z rozdziałami. 
Lato spędzam na działce bez netu, na obozie i nad morzem.
Kiedy tylko będę w Łodzi postaram się dodawać rozdziały. 
Jeszcze raz dziękuję i proszę o komentarze ;)

                                                                                                            Sissi <3

poniedziałek, 16 czerwca 2014

Jednorazówka "Klątwa" cz.II

                                              "8 maja 2000 rok"

Maria-moja nieodpowiedzialna siostra. Sprawiająca problemy narkomanka. Moja przyjaciółka. Czarna owca w rodzinie...Nie żyje. Zmarła przy porodzie. Najpierw prowadzała się z moim obecnym narzeczonym-Germanem,zaszła z nim w ciążę, a później zostawiła go dla jeszcze bogatszego typa. To cud,że urodziła zdrową córkę. Ja i German zaopiekujemy się nią. Stworzymy Violi-bo tak daliśmy jej na imię-prawdziwy dom. To pocieszenie. Maria nie żyje,ale dała komuś życie.

                                               "3 lipiec 2020 rok"  

Wtedy mimo smutku potrafiłam się uśmiechać. Teraz nie potrafię. Idę w nocy przez miasto i nie potrafię powiedzieć "Będzie dobrze".Chciałam spędzić resztę życia z Germanem i Violettą. Chciałam spełniać marzenia. Nie wiedziałam jeszcze ile dobra i zła zgotuje mi przewrotny los.         

                                                "27 czerwiec 2001 rok"
                                             
-German! Chodź tu na moment!-zawołałam 
-Tak kochanie. Coś się stało?
-Muszę powiedzieć Ci coś bardzo ważnego.
-Słucham uważnie. 
-Nasza rodzina się powiększy...-powiedziałam i położyłam jego dłoń na moim,jeszcze płaskim,brzuchu. 

                                                  "13 kwiecień 2005 rok"   

Jestem żoną cudownego mężczyzny i matką dwóch córek. Pięcioletniej Violetty i trzyletniej Annabeth [czyt.Anabef]. Dziś piątek,więc idę z dziewczynkami do parku. Nie pracuję w piątki i niedzielę,bo przecież restauracja nie jest najważniejsza. W trakcie gry w piłkę z Violą i An słyszę dźwięk telefonu. 
-Halo?
-Dzień Dobry. Dzwonię z policji. Czy rozmawiam z panią Angeles Saramego Castillo?
-Przy telefonie.

-Z przykrością zawiadamiam panią, że pani matka zginęła w katastrofie lotniczej. Przykro mi....       

                                                     * * *  
Cześć! 
Przepraszam,że posta nie było w niedzielę,ale się nie wyrobiłam. 
Część druga jest troszkę dłuższa od pierwszej ;)
Mam nadzieję,że się spodoba :D
Aby ukazała się III część pod tą musi być minimum 4 komentarze ;P
Pozdrawiam i zachęcam do komentowania :D 

                                                                                                     Sissi <3 



sobota, 14 czerwca 2014

Jednorazówka "Klątwa" cz.1

     "Śmierć. Tragedia czy ulga? Przekleństwo czy zbawienie? Kara czy przywilej"

                                                 
                                          
                                         "3 lipiec 2020 rok"
Nazywam się Angeles Saramego. Zawsze podejrzewałam,że jestem przeklęta. W dniu moich narodzin doszło do największej katastrofy samochodowej w Buenos Aires od ponad 10 lat. Myślę,że właśnie od tego zaczęła się moja klątwa. Później bywało lepiej i gorzej. Raz z górki,raz pod górkę. Na początku,jako niewinne dziecko,tego nie dostrzegałam. Wszystko zmieniło się kiedy miałam 5 lat.  

                                          "16 styczeń 1981 rok" 
Szczęśliwa po dniu spędzonym z siostrą na łące wróciłam do domu. 
-Mamo! Już jesteśmy!-krzyknęła radośnie Maria
Cisza. Właśnie ona nam odpowiedziała. Później wszystko działo się tak szybko. Mama siedzi w kuchni. Płacze. Pytam co się stało. Jeszcze większe wybuchy łez. Stukot obcasów i słowa cioci Thalii: 
-Wasz ojciec jest w szpitalu. Miał udar. 
Klinika,tata i jego ostatnie słowa skierowane do mnie: 
-Śpiewaj ptaszyno...I walcz o swoje marzenia...

                                            "3 LIPIEC 2020 rok" 
To właśnie śmierć taty zasiała we mnie ziarno niepokoju. Zmarł,bo ciężko pracował,by spełnić marzenia. Kilka lat później dowiedziałam się,że siostra mamy- Marina z Meksyku-nie żyje. Teraz myślę o marzeniach. Spełniłam je. I swoje i taty.

                                                 *** 

Nie ma rozdziału,ale jest jednorazówka. 
Przepraszam. Nie mam weny na rozdziały :(
Krótko bo chciałam dodać dziś,a jest dość późno :)  
Jednorazówka będzie mieć 3-4 części
Następna ukarze się jutro :D
Proszę o komentarze ;) 

                                                                                                  Sissi <3

niedziela, 1 czerwca 2014

Rozdział 6 "

          -Puść mnie...Muszę iść...      
-Miłość jak cień ucieka, gdy za nią kto goni. Ucieka, gdy ją ścigasz. Gdy uciekasz goni...  

Kobieta stała przez chwilę osłupiała. W końcu powiedziała: 
-Ten wiersz...Też go znam...
-To niesamowite...To znak...
Patrzyli sobie w oczy bardzo długo,a ich twarze dzieliła coraz mniejsza odległość. Gdzie byli myślami? Kto wie? Może w magicznej krainie zwanej Upendi?*Może w obłokach? A może po prostu nie myśleli? Może nie chcieli? Ich usta dzieliła odległość zaledwie 3 milimetrów. I w momencie kiedy mieli się jej pozbyć poczuli....szturchnięcie.
-Przepraszam bardzo! To wypadek! -powiedziała starsza kobieta,której zakupy na młodych ludzi. German natychmiast zareagował
- Nic się nie stało. Pomogę pani. 
Zawstydzona Angeles odeszła od ławki rzucając tylko krótkie-do widzenia. 

                                                                       * * *

Młoda dziewczyna w błękitnej sukience siedziała pod drzewem w ogrodzie czytając książkę. Nie wychodziło jej to jednak zbyt umiejętnie przez pewnego bruneta kołyszącego się w jej umyśle. Mimo iż bardzo chciała nie potrafiła przestać myśleć. Od kąt ostatni raz go widziała minęło kilka dni. "Nie przyszedł,nie zadzwonił nie napisał. Czyżby jego słowa nic nie znaczyły. Czyżby to miała być tylko zabawa,a po ostatnim stwierdził,że nie warto. Że ona nie jest tego warta."
-Głupia kozo! Sama jesteś sobie winna!-skarciła się                        
Wstała i skierowała się do swego rodzinnego domu. Rzuciła książkę w kąt i usiadła na kanapie. Włączyła telewizor w poszukiwaniu jakiegoś filmu. 
-Nie,nie,nie..."Titanic"..nie. "Metro"...nie. "Pokojówka na Manhattanie "...Nie! Czy tu są jakieś ciekawe produkcje! 
Przełączyła kolejny kanał. "Król lew". Mimo wieku uwielbiała tę animację. Nie tylko przez piosenki i wspomnienia z dzieciństwa. Cała historia przypominała jej Hamleta. Film mogłaby oglądać codziennie i tak stało się dziś. 
-Hakuna Matata! Dokładnie nie będę się tym przejmować! 
Po kilku kolejnych scenach filmu do jej uszu dobiegły dźwięki piosenki "Miłość rośnie wokół nas" 


                        
"Miłość rośnie,wokół nas!
                         
W spokojną, jasną noc...                           
Nareszcie świat,                           
 zaczyna w zgodzie żyć!                          
Magiczną czując noc...
                         
                       
 Jak mam jej wyznać miłość?                           
Jak wytłumaczyć mam?                        
Kim jestem, co się stało?                           
  Nie wiem.                       
Co robić nie wiem sam...
                         
                      
 Jest tak zamknięty w sobie!                        
  Lecz nie uwierzę, że...                        
  Nie będzie królem,                      
  skoro ma,                        
królewski ton i gest!                                          
Miłość rośnie,                              
 wokół nas!                         
Jej zapach jest tuż, tuż!                           
     Kochać to,                        
  pokonać, troski swe!                        
Przetrwać pośród burz...  "


-Miłość! Wszędzie miłość!Mimo tego faktu oglądała dalej,a na końcu pojawiły się łzy. -Tyle lat żył w niesłusznym poczuciu winy... Wyłączyła telewizor i poszła na górę do swojego pokoju. Czuła natchnienie. Postanowiła napisać piosenkę. Po kilku godzinach z uśmiechem na twarzy odeszła od pianina. 



-Skończyłam! 
                   
                                                        * * *

*Upendi-kraina miłości,do której Rafiki zabrał Kiare i Kovu. Nawiązanie do "Króla Lwa II" 

Witam po długiej przerwie :D 
Pewnie zastanawiacie się co ja mam z tym Królem Lwem xD :D 
No więc dzisiaj dzień dziecka i tak jakoś miałam fazę na dzieciństwo ;) 
A ulubiona bajka z dzieciństwa to oczywiście WSZYSTKIE CZĘŚCI "KRÓLA LWA " <3 
Rozdział pisany na szybko,nie wyszedł :( 
No ale cóż :( 
Nie wiem kiedy next -.- 
Piosenka Angie nie będzie z "Violetty",tylko tyle zdradzę :P 
Aby ukazał się kolejny rozdział minimum 3 KOMENTARZE 
Przykro mi,że muszę wymuszać,ale liczba komów wciąż spada 
Pozdrawiam ;)       
                                                                                      Sissi <3